A dziś siedzi przede mną... patrzy mi w oczy... wyciąga ręce i śmieje się od ucha do ucha piszcząc przy tym w niebogłosy. Od zawsze wiedziałam, że będzie to ON, że będzie miał na imię Jerzyk jak mój tata, że będzie miłością mojego życia, ale nie sądziłam, że aż tak wielką, że skradnie moje serce w całości, że będę gapić się jak śpi i rozpływać nad każdym ruchem, gestem, oddechem, spojrzeniem. Nigdy też nie myślałam, że tak bardzo będzie mnie wzruszał jego uśmiech. Czasem jeszcze nie dowierzam, że to się dzieje na prawdę. Cud narodzin pozostanie dla mnie największą metafizyką wszechświata.
Wiem, pisałam tu kiedyś, że nie zamierzam się obnażać emocjonalnie w kwestii macierzyństwa. Sorry! ale taki mam klimat patrząc na swoje dziecko, że nie da się:) a Margolajf to nic innego jak moje emocje. Z tego składa się ten blog;) No i jeszcze może z kilku książek i obiadów;)))co by nie być monotematycznym:)
Synu, jeżeli kiedykolwiek to przeczytasz, wiedz, że matka (i ojciec;)) całkowicie zwariowali na Twoim punkcie i Dzień Dziecka trwa dla nas od października zeszłego roku:) Każdemu dziecku na kuli ziemskiej życzę tego, aby było kochane tak jak nasz SYN:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentuj śmiało- Ty także tworzysz to miejsce :)