czwartek, 10 kwietnia 2014

Jestem. Sobą. Nie kupuję lajków.

No właśnie:) jestem:) mimo, że mnie nie ma to tu to tam, ale jestem. Czasami tylko bywam ostatnio (mam tu na myśli online) aby nie zatracić się w realu. A jeśli coś nie pochłania mojej uwagi w 100% to lepiej niech poczeka. A brak mojej obecności online wynika z tego, że zniesmaczył mnie fakbuk, kwakbuk, fejsbuk czy jak go zwał tak zwał. Nie da się ukryć, że jest on najpopularniejszym obecnie portalem w socialmedia o największej "sile rażenia". Razi nie tylko zasięgiem, ale i metodami współpracy. Czasami lepiej nie wiedzieć i się nie denerwować niż zgłębiać wiedzę i się rozczarować. Dopóki nie miałam fun page'a nie interesowałam się fejsbukiem od kuchni. I było cudownie:) Czasy się zmieniły- Margolajf jest tworzony profesjonalnie i z pasją (taka już jestem) a co za tym idzie jest mnie dużo w różnych miejscach w sieci.....i.....Dzięki "ciasteczkom" (pliki  cookies) dostaje różne wiadomości i oto ostatnio mail: czy chcesz kupić lajki na fun page? Czy chcesz kupic gotowy fun page z 1 mln lajkow? What???? Rozwaliło mnie to:))) zaczęłam się śmiać choć smutne to... Mam ponad 100 fanów na fb, garść superbabek na Instagramie. Ktoś pomyśli nie wiele- dla mnie: wspaniale:)))Mam czytelników, którzy dają mi feedback, że moje "pisanki" są ok i nie potrzebuję sztucznej nagonki. Ten blog to moja pasja pisania. Nie trzymam się sztywno tematów choć mogłabym: kupka zupka dupka:))))(synu wybacz;)). Nie wstawiam też miliona jego zdjęć w każdej pozycji o każdej porze dnia choć mogłabym to robić dla podniesienia statystyk- sprawdziłam: działa:) Owszem dzielę się nim gdyż wypełnia obecnie moje życie, ale nie  mam potrzeby aby mój blog emanował ekshibicjonizmem emocjonalnym młodej mamusi:)-nie lubię zdrobnień, ale sorry tu musiałam:) Nie zrozumcie mnie źle. Nie krytykuję absolutnie blogów typowo parentingowych- każdy orze jak może:)
To czy pod postami będą pojawiały się komentarze czy też nie, nie warunkuje częstotliwości wpisów. Owszem jest to bardzo miłe jak każde dobre słowo i za nie dziękuję:) Ale na prawdę nie potrzebuję kupować lajków, promować postów za pieniądze etc. To samo również w drugą stronę: nie jest to blog pt.: za pieniądze opiszę wszystko:) Oczywiście bardzo mi miło, że ktoś mnie zauważa (poza moim mężem;)) i chce wpópracować. Jednak zdanie moje w tym temacie brzmi: nie za wszelką cenę. Owszem pojawiły się dwie propozycje - byłam w szoku:) żeby "przetestować " kosmetyki dla dzieci firmy "x", która nie znajduje mojego poparcia gdyż pakuje w tubki parabeny oraz  propozycja napisania o pewnej pizzeri- jadłam kilkakrotnie- bez szału więc czemu miałabym polecać- za pieniądze? Nie nie nie- polecać mogę i bez tego jeśli coś jest zgodne z moimi przekonaniami, systemem wartości i stylem życia. Pod Margolajfem podpisuję się obiema rękami i nogami i żadnego kłamstwa tu nie będzie.
Ależ się rozbujałam, ale to dlatego, że dawno nie pisałam a nosiłam w sobie tyle żalu. Obiecuję, to ostatni post, pisanka- wkońcu zbliża się Wielkanoc:) o takich wywodach "od kuchni" a propos prowadzenia mojego bloga:)
Serdecznie pozdrawiam:) 
Spójrzcie w moje oko: czy ono może kłamać? ;)

2 komentarze:

  1. Te okropne kupowanie lajkow trwa od dawna. Nie popieram!!! Oszustwo i nic nie dające puste lajki. Dla nuektorych liczy sie ilośc nie jakość. Ich sprawa! Tez mnie to oburza, ale nie przejmuje sie bo nie warto. To świadczy o nich! Jestem z Tob! Uwielbiam Twoj blog! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za dobre słowo:) oburzyłam się i koniec. To takie bezczelne... Budowanie marki reprezentującej jakość a nie martwe dusze, jest duużo bardziej fascynujące:))) ciekawe co na to www.wjednymiejscu.eu ?;)

    OdpowiedzUsuń

Komentuj śmiało- Ty także tworzysz to miejsce :)