wtorek, 2 września 2014

Rok roczek zmiany zmianki



No i oto proszę państwa wielkimi krokami nadciąga data 19 października. Co za nią idzie? Otóż idzie a nawet biegnie największe szczęście minionego roku: nasz roczniak - JJ:) Cóż to był za rok!!! Pozwolę sobie już teraz z lekkim wyprzedzeniem poprzeżywać trochę póki mam na to jeszcze słodkie i słoneczne popołudnie. Jak pomyślę, że jeszcze rok temu o tej porze wekowałam hektolitry lecza (bo tak mnie naszła ochota;)) z wielkim brzuchem o 25 kilo cięższa to jakoś tak dziwnie. Aż nie do wiary. Czekaliśmy i wymyślaliśmy historyjki jak to będzie..zastanawialiśmy się jak wygląda nasza kropka...
jak się czuje... czy mu wygodnie i gdzie ma głowę a gdzie piętę.. A dziś proszę bardzo oto stoi przed nami- taki piękny, radosny, gotowy do życia w świecie. I jak to powiedziała moja koleżanka: Boże to już rok? Przecież dopiero co oglądałyśmy czarną plamę  na usg:) a tu ta czarna plama juz biega i robi kociłapci;) Ba ... nawet doskonale wie, że mama to mama i nikt inny.:)

Ale zanim to wszystko to najpierw następuje najdziwniejsze 9 miesięcy w życiu. 

Bo z jednej strony ogromnej radości nie ma końca. Z drugiej zaś ciągły stres czy wszystko ok. Niby otoczenie Cię podziwia, mówią jak to piękniejesz w oczach a potem zaraz sterta dobrych rad co Ci wolno a czego kategorycznie nie. Ty sama czujesz się wyjątkowo. Widzisz dodatkowe kilogramy (ktore w moim przypadku baaaardzo mnie cieszyły;)) i skaczący brzuch. Masz ochotę krzyczeć ze szczęścia aby za chwilę rozryczeć się jak wariatka "bo tak". U mnie było tak przynajmniej 5 razy dziennie:) ale idźmy dalej. Generalnie jesteś żywym inkubatorem, o który wszyscy się martwią, troszczą, chuchają, dmuchają,  pytają, chronią. Później odbierasz 100 telefonów dziennie i informujesz, że jeszcze nie urodziłaś:) Nadchodzi wkońcu kres tej idylli i jak za dotknięciem czarodziejskiej rózgi (nie różdżki bo wkońcu to poród więc musi być groza;)) nikt już praktycznie nie zwraca na Ciebie uwagi. Już nie pytają czy jadłaś dziś śniadanko bo czy wogole coś jadłaś. Bo? Oto na świecie pojawił się On. Ten, na krórego czekali, który walił matkę po żebrach przez ostatnie 9 msc, a ona się cieszyła jak głupia. Ten, którego nosiła pod sercem i zamartwiała się o każdy ruch małej stópki, stópeczki, stópuni. Teraz to on przejmuje całą uwagę i wszystkie miłości świata.
Nieważne, że matka prawie znika z planety Ziemia zanim wkręci się w totalnie obcą, nową karuzelę.  Nieważne, że ojciec jest jakby wilkiem w jednym stadzie i nagle chcesz na niego warknąć, żeby neurony się połączyły i wszystko zaczęło działać. Najważniejsze,  że młodzież rośnie w siłę, ćwiczy płuca 20h na dobę przez równiutkie 4 miesiące. Ale to przecież wspaniale- ma kolki- wiadomo, że zdrowe;))Słysząc takie pomocne, dodające młodej matce otuchy zdania, miałam ochotę wziąć pałę i przygłaskać niektóre rozczochrane czuprynki:) Ale co fakt to fakt- młoda matka jest cyborgiem. Nie śpisz, nie jesz a mimo to świetnie dajesz sobie radę. Czasami zdaję sobie z tego sprawę, że my kobiety naprawdę jesteśmy z żelaza i mamy nadludzkie siły. Wkońcu dokonujemy cudów. Cud narodzin dzieci jest tylko tego potwierdzeniem.
I tak oto rok czasu mija jak mały CUD gałgan biega z nami po świecie. Matka w tym czasie "nudząc się bo przecież siedzi w domu;))" założyła bloga, zaczęła biegać i wpadła na kilka innych pomysłów, o których później;) Najpierw trzeba Cudeńko poskromić w żłobku bo matce na głowę zaczyna wchodzić ;) Wylać morze łez jak na Matkę Polkę przystało;))) Oj jak ja wyłam podejmując tę decyzję o żłobku...Jak mały szczeniaczek, któremu słoń nadepnął na łapkę;))Ale cóż, pan Tusk już drugiego roku nie da macierzyńskiego choćby go prosiły matki wszystkich kwartałów:))))A szkoda.... Toż roczniak to takie maleństwo a już musi walczyć z rówieśnikami o samochodzik:))) Jak to mówi mój kolega: życia uczy się od najmłodszych lat- niech walczy:) Może nie zginie w tym żłobku. Co jak co, ale nazwa "żłobek" jest fatalna. Dlatego nasz syn pójdzie do Klubiku Malucha a nie do "żłobka":)) A Matka? Pamiętając, że ma nadludzkie siły:) pobiegnie w półmaratonie już wiosną, ale wcześniej zorganizuje wspaniałą imprezę kończącą ten CUDOWNY ROK:))
Nasz Cudek: (kocham go jak wariatka od pierwszej sekundy;))






A taki to był malutki dzidziuś...



6 komentarzy:

  1. obydwoje piekni :D! ale te zdolnosci do #selfie najbardziej mnie rozbrajaja :)
    sliczna fryzurka :) a jaki urwisiowy baczek nie do podrobienia :)

    ps. po takiej dawce sweet foci nie jestem w stanie napisac nic konstruktywnego do posta :) piekny rok :) dałas rade :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Great blog! Do you have any recommendations for aspiring writers?
    I'm hoping to start my own site soon but I'm a little lost on everything.
    Would you recommend starting with a free platform like Wordpress or go
    for a paid option? There are so many options out there that I'm completely overwhelmed ..
    Any tips? Many thanks!

    My blog: Cheap plumbing specialist emergency

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurcze jaki on już duży! i jak to szybko zleciało!
    Strasznie ten czas pędzi. Zo w sierpniu 6 miesięcy skończyła :O

    OdpowiedzUsuń
  4. Czas pędzi nieubłagalnie ... A one rosną... Te nasze dzieciaczki:)))))

    OdpowiedzUsuń
  5. Ależ z niego przystojniak. :) / Czas niestety biegnie nieubłaganie.

    OdpowiedzUsuń

Komentuj śmiało- Ty także tworzysz to miejsce :)