poniedziałek, 19 maja 2014

Wielki dzień




Po wielkich gonitwach przyszła pora na relax czyli blog:) Dziś post z tematu tzw. parentingu- uprzedzam lojalnie;) Otóż za nami chrzest naszego pierworodnego. Chrzest, który był dla nas bardzo dużym i ważnym wydarzeniem. Dzięki uprzejmości księdza odbył się tak, jak sobie to wymarzyliśmy czyli kameralnie, krótko, elegancko i tylko z najbliższymi. Dzięki temu wszyscy byliśmy blisko najważniejszego. JJ jest dzieckiem z natury bardzo pogodnym. Uwielbia nowe twarze, nowe głosy, wydarzenia głośne i melodyjne dlatego cała ceremonia była dla niego wielką radością a tym samym naszym szczęściem. Dzięki temu, że byliśmy w kościele tylko my, ksiądz stał praktycznie koło nas- Jerzyk pomagał mu w utrzymaniu świętej księgi a w momencie polania głowy nie omieszkał (oczywiście na siedząco) złapać za dzbanuszek ze święconą wodą. Wszystko odbyło się bardzo uroczyście na wesoło w 30 minut! :)))) Diabeł został wypędzony i udaliśmy się na obiad. Jeżeli zastanawiacie się gdzie zorganizować piękny, pyszny rodzinny obiad z małymi dziećmi to restauracja Baby Cafe we Wrzeszczu jest odpowiednia pod każdym względem. Wszystko dopracowane i zapięte na ostatni guzik. Przyznam, że od początku do końca miałam wizję tego dnia i wszystko miałam zaplanowane- co sprawiało, że nie byłam "łatwym klientem:)" , ale sprostali moim wymaganiom w 200%:) nawet biały bez stał na stole tak jak chciałam:) Miejsce dla honorowego gościa przybrane na biało, dla pozostałej dwójki naszych gości - niemowląt półrocznych -;) ( się namnożyło nam dzieci;) również przygotowane krzesła. Samo jedzenie było przepyszne i w takiej ilości, że jeszcze zabraliśmy do domu. Obsługa przemiła a zarazem profesjonalna. Szczerze polecam nawet wybrać się na zwykły obiad z maluchem bo miejsce to jest na prawdę stworzone z myślą o nich. Jest nawet kącik do karmienia piersią;) nie trzeba się bunkrować aby ktoś nie podejrzał ponętnego cycka;) Dla starszych dzieci jest sala zabaw z animatorem i dzięki temu, rodzice jedzą jak ludzie, przy stole, spokojnie a nie jak latające stado baranków na Podhalu;) 
A o samym jedzeniu nie będę sie rozpisywać- idźcie i sprawdźcie- dodam tylko, że wszystko jest robione na świeżo - tzn. lokal nie posiada stałej karty. Menu jest wypisane na dany dzień i czasem o godzinie 18 nie ma już wołowiny w imbirze, którą robią obłędną;)
A teraz kilka skromnych fotek ze śniadania w domu:)







I oczywiście wyspany Królewicz:





Kuzyneczko daj Ci zjem opaskę:)


I wracamy do domu:)

Taki to był właśnie nasz Wielki Dzień, którym postanowiłam się z Wami podzielić:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentuj śmiało- Ty także tworzysz to miejsce :)